Muzykę Bena Moore’a (ur. 1960) poznałem w zeszłym roku, kiedy wspólnie z Maciejem Bartczakiem pracowałem nad płytą z muzyką do wierszy Jamesa Joyce’a. Twórczość wokalna Moore'a zafascynowała mnie swoimi harmoniami, prostotą i ciepłem bijącym z melodycznych fraz. Pomyślałem, że może jak będę w Nowym Jorku to zgodzi się udzielić mi wywiadu. Ben szybko odpisał i pod koniec zeszłego roku umówiliśmy się na "obiadowy wywiad" w jednej z typowych nowojorskich jadłodajni na Manhattanie.
Ben Moore urodził się w okolicach Nowego Jorku w rodzinie o tradycjach artystycznych. Jego ojciec był lekarzem i amatorskim śpiewakiem operowym, natomiast matka pracowała jako profesjonalna pianistka i nauczycielka. Wychował się w atmosferze umiłowania sztuki i muzyki, a jego rodzice byli konserwatywnymi katolikami. Mimo, że mieli dużo znajomych gejów wokół siebie, nie akceptowali ich sposobu życia.
Był bardzo religijny jako dziecko, wspomina, że chciał zasłużyć na to, aby być wartościowym w oczach Boga. Myślał nawet o tym jak zostać świętym. W szkole katolickiej, do której uczęszczał, chłopcy przezywali go Father Benny. Zdecydował się ujawnić przed rodzicami dopiero w college’u. Bardzo chciał zmienić swoją orientację i miał nadzieję, że rodzice sfinansują mu sesje terapeutyczne. Działając w środowisku katolickim szybko znaleźli mu pomoc, która jak to bywa praktycznie we wszystkich przypadkach, okazała się mało skuteczna.
„Znaleźli mi terapeutę, który rzekomo specjalizował się w terapii konwersyjnej czy czymś w tym rodzaju. Chodziłem przez około rok co tydzień do tego faceta i uznałem to za całkowicie bezużyteczne. Wszystko co robiliśmy, to siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Był nawet bardzo miły i wspierający. Mówiliśmy o mojej przeszłości i o moich uczuciach, a potem wyjechał z miasta… Było tak, jakby nic się nie stało. Czułem się z tego powodu dziwnie przygnębiony. Dopiero gdy przyjechałem do Nowego Jorku, gdy miałem 25 lub 26 lat, zacząłem czuć się dobrze będąc gejem i zaakceptowałem siebie”.
Akceptacja siebie nie nastąpiła jednak tak „od razu”, ponieważ po przyjeździe do Nowego Jorku Ben zaczął chodzić na zajęcia bardzo kontrowersyjnej grupy, która nazywała się Aesthetic realism (Realizm estetyczny). To co oferowała wywodziło się z filozofii i polegało mówiąc ogólnie na próbie zmiany orientacji seksualnej poprzez studiowanie sztuki i słuchanie muzyki. Na zajęciach prezentowano utworu muzyczne wykonywane przez artystów gejów, a następnie przez artystów heteroseksualnych i próbowano uzasadnić, że artyści homoseksualni są zdegenerowani i należy brać przykład z heteroseksualnych. Ben wspomina to w następujący sposób:
„Prezentowali nagranie tego samego utworu wpierw z Horowitzem, który był gejem, a następnie z jakimś pianistą hetero i musiałeś zauważyć różnicę. Uważali, że trzeba być hetero aby być prawdziwym artystą”.
Na szczęście Ben szybko zauważył, że nie ma większego sensu uczestniczyć w zajęciach tej grupy i ostatecznie zaakceptował siebie jako osobę homoseksualną. W podobnym czasie przestał też uczęszczać do Kościoła Katolickiego co jak wspomina było dla niego czymś uwalniającym i wyzwalającym. Ben oprócz tego, że jest kompozytorem jest także malarzem. Ukończył The Parsons School of Design i uczy malarstwa w Guggenheim Museum w Nowym Jorku i w Morgan Library. Niektóre z jego obrazów zostały wykorzystane na okładkach płyt pianisty Stephena Hougha wydanych przez wydawnictwo Hyperion. Mieszka ze swoim mężem na East Upper Side w Nowym Jorku.
Ben Moore jest zupełnie nieznany publiczności europejskiej, ponieważ jest kompozytorem piosenek, musicali i oper, których styl sytuuje się pomiędzy muzyką poważną a rozrywkową. Jego pieśni i piosenki znajdują się w repertuarze wybitnych śpiewaków amerykańskich takich jak np. Deborah Voigt. Do najciekawszych cyklów pieśni należą: “Dear Theo”, „Love Remained”, “Another Song Comes On”. Dwa ostatnie są ściśle związane z tematyką LGBTQ.
Cykl „Love Remained” jest poświęcony tematyce samobójstw wśród nastolatków LGBTQ. W Stanach Zjednoczonych od 1998 roku działa organizacja the Trevor Project, która pomaga nastolatkom borykającym się z kryzysem tożsamości wynikającym z orientacji bądź tożsamości seksualnej. Temat samobójstw powrócił w 2010 roku, kiedy student Tyler Clementi popełnił samobójstwo skocząc z mostu Waszyngtona po tym jak jego sąsiad nagrał go uprawiającego seks z innym mężczyzną i umieścił nagranie w internecie. Wielu celebrytów zaczęło aktywnie wspierać młodzież LGBTQ nagrywając krótkie filmy. Ben pomyślał, że warto by wykorzystać ich wypowiedzi i przekształcić je w piosenki. Cykl "Love Remained" ukazał się na płycie zatytułowanej "No Choice but Love" na której znajdują się kompozycje autorstwa innych twórców homoseksualnych.
Piosenka "Dear Uncle Ronnie" pochodzi z cyklu "Love Remained". Jej słowa zostały zaadoptowane przez Bena Moore'a z listu Randy'ego Roberta Pottsa. Potts ujawnił się publicznie w 2011 roku w krótkim filmie "It gets better" opowiadającym historię jego wuja Ronniego, który będąc gejem popełnił samobójstwo w 1982 roku. Ojciec Ronniego - Oral Roberts był słynnym teleewangelistą, uzdrowicielem, ale swojego syna uzdrowić nie potrafił, raczej wręcz przeciwnie przyczynił się do jego samobójczej śmierci.
Sam Randy przez 11 lat był w małżeństwie w kobietą, której otwarcie wyznał, że nie interesująco go kobiety, ale chce być dobrym chrześcijaninem.
Student Tyler Clementi również pochodził z rodziny ewangelików, nie potrafił otwarcie mówić o swojej orientacji homoseksualnej. Jestem ciekawy ilu nastolatków, którzy tragnęli się na swoje życie, pochodziło z bardzo religijnych chrześcijańskich domów. Czy naprawdę wiara w Boga i Pismo Święte są ważniejsze od ludzkiej miłości?
Zapraszam na stronę kompozytora:
Comments