wstepien7

Sep 8, 20224 min

Ach ta Monika...

Święty Augustyn na pewno by się oburzył gdyby wiedział, że imieniem jego świętej matki Moniki, patronki ofiar molestowania, nazwano miasto, które znane jest z życia nocnego, wesołego miasteczka oraz deptaku pełnego butików i ekskluzywnych sklepów.

Santa Monica jest nadmorskim kurortem, który rozciąga się pomiędzy Pacific Palisades na północy, a Venice na południu. Ogólnie mówiąc to taki kalifornijski Sopot, z molo, 3th Street, hotelami oraz drogą dla pieszych i rowerzystów biegnącą aż do Manhattan Beach.

Jednak w porównaniu z Sopotem Santa Monica posiada ponad dwa razy więcej mieszkańców, a przez cały rok panuje tu sprzyjający klimat, dzięki oceanicznemu powietrzu i masywowi górskiemu Santa Monica. Miasto posiada swój College Santa Monica z pięknym uniwersyteckim kampusem (absolutnie malowniczym), a nawet swoją orkiestrę.

O plażach Kalifornii można by napisać książkę (czego na pewno nie zrobię, bo nie starczyłoby mi czasu), póki co widziałem cztery: Malibu Beach, Venice Beach, Manhattan Beach i Santa Monica State Beach. Z pewnością uda mi się zobaczyć ich więcej w najbliższym czasie, ponieważ do końca września trwają wakacje na UCLA. Osobiście pokochałem piasek w Santa Monica, może dlatego, że najczęściej się na nim wygrzewam, mam do niego zaledwie niecałe pół godziny pieszo z domu, a sama plaża jest tak szeroka, że nigdy nie jest zatłoczona.

Podobnie jak inne plaże w okolicy, jest wymarzonym miejscem dla surferów, więc jeśli chce się wziąć kąpiel trzeba uważać, aby nagle nie zderzyć się z deską surfingową. Niestety nie wszyscy surferzy wydają się panować nad swoim sprzętem, początkujących jest tutaj bardzo dużo. W końcu każdy musi spróbować tego sportu, a jak się nie uda to deska na balkonie na pewno wypadnie cool ;)

Wychodząc z Ashland Avenue od razu trafimy na drogę dla pieszych i rowerzystów, pełnej rikszy prowadzonych przez Afroamerykanów, półnagich biegaczy oraz spacerowiczów (czasem bardzo oryginalnych). Wokół niej rosną wysokie palmy, a im bardziej zbliżamy się do słynnego molo tym więcej pojawia się hoteli i nadmorskich sklepików. Idąc w kierunku molo natrafiamy na Muscle Beach, miejsca otwartego dla wszystkich wielbicieli kulturystyki, fitnessu i typowych „mięśniaków”. Na okolicznych trawniczkach często trwają różne sportowe zajęcia, a w okolicu znajduje się kilka (bądź kilkanaście) boisk do piłki plażowej.

Molo (Santa Monica Pier) zostało zbudowane w 1909 roku i do dzisiaj jest jednym z najważniejszych obiektów historycznych w mieście. Często pojawia się w filmach i serialach (poniżej fragment sceny z Forresta Gumpa), jest też miejscem wielu spotkań towarzyskich.

Prowadzi do niego kultowa Road 66, więc jeśli ktoś nie wyhamuje jadąc z górki to rzeczywiście, jak na amerykańskim filmie, jest w stanie wjechać na molo i zatopić swój samochód w oceanie. Oczywiście tylko teoretycznie, ponieważ sam koniec drogi jest zamknięty, o czym przypominają znaki umieszczone pod słynną bramą. Sześćdziesiątce szóstce została poświęcona mała gablota na samym końcu molo, w sklepie z pamiątkami możemy kupić dosłownie wszystko z dwoma diabolicznymi szóstkami.

Obok licznych sklepików, kawiarni i restauracji najbardziej charakterystycznym elementem molo jest wesołe miasteczko (Pacific Park), z historyczną karuzelą pochodzącą z lat 20. XX wieku, akwarium oraz z wielkim diabelskim młynem. „Wielkie koło” jest największą atrakcją tej miejscowości, widoczną z każdego miejsca na plaży i będącą jego wizytówką. Pojawia się na breloczkach, czapeczkach, koszulkach, kubeczkach, i mnóstwie innych rzeczy, co oczywiście umożliwia dobry zarobek małym sklepikom przeznaczonym dla turystów.

Schodząc z molo i przechodząc betonowa drogą nad ruchliwą Pacific Cost Highway trafimy do ciągnącego się na kilka kilometrów nadmorskiego parku, z którego roztaczają się przepiękne widoki na samą plażę, molo i ocean.

Jego najciekawszym odcinkiem jest Palisades Park, w którym natrafimy na rzeźby, camerę obscura oraz ogród różany. Charakterystyczne są dla niego wysokie, smukłe drzewa, które wydają się sięgać nieba.

Niestety nie wszystko jest w nim malownicze. Jest to bowiem miejsce koczowania wielu bezdomnych, dla których Santa Monica jest rajem, ze względu na łagodną pogodę, darmowe łazienki i prysznice na plaży oraz bogate restauracje hotelowe. Takie widoki nie są tutaj bardzo zaskakujące (możliwe, że bezdomności w Kalifornii poświęcę cały post, ale dopiero wtedy jak zgromadzę więcej materiałów).

Park kończy się w miejscu w którym Ocean Avenue skręca w prawo. Kiedy z niej zboczymy i pójdziemy troszeczkę w górę natrafimy na kilka bogatych uliczek. Ulokowały się one na północnym zboczu Santa Monica, nad uskokiem, z którego roztacza się niezwykła panorama na okoliczne wzgórza.

Uliczki porastają wysokie palmy, które rozdzielają poszczególne rezydencje. Wille rzeczywiście robią wrażenie swoim przepychem i bogactwem, ale ilość pomysłów architektonicznych zaczerpniętych z różnych stron świata przyprawia o zawrót głowy: latynoskie hacjendy, prowansalskie domki, wiejskie chatki, magnackie posiadłości. Mimo, że właścicielom pieniędzy na pewno nie brakowało, to czasem brakło dobrego gustu.

W okolicach znajdują się domu wielu współczesnych artystów. Trzeba wspomnieć, że w Santa Monica urodziło się kilku wybitnych aktorów np. Shirley Temple, Robert Redford czy Sean Penn, a samo miasto stało się domem dla wielu wybitnych artystów np. kompozytora musicali Cabaret i Chicago Johna Kandera oraz wybitnego brytyjskiego pisarza Christophera Isherwooda. Ceny nieruchomości są jednak na tyle zastraszające dla współczesnego amerykańskiego zjadacza chleba, że wiele osób woli mieszkać trochę dalej w LA, które mimo wszystko i tak jest dosyć drogie jak na realia amerykańskie.

Na zakończenie trzeba wspomnieć o deptaku znajdującym się na zamkniętej dla ruchu samochodowego ulicy 3rd Street, gdzie można dobrze zjeść i wydać dużo pieniędzy na zakup ubrań i nowości technologicznych. Oczywiście jak na takie miejsca przystało, nie może zabraknąć muzyków i artystów, którzy zabawiają spacerowiczów.

Przyznaję, że Santa Monica skradła moje serce i nie wiem czy św. Augustyn byłby zadowolony, że zakochałem się w jego świętej matce...

    1310
    6